poniedziałek, 28 marca 2011

Puno, Wyspy Uros, Peru

Wizyta w Puno byla bardzo krotka i przyjemna :) wyjechalismy z Boliwii z samego ranka zeby zdazyc zobaczyc wszystko w ciagu jednego dnia i zalapac sie na nocny autobus do Cusco. Z Copacabany wyruszylismy z tradycyjnym boliwijskim 45 min poslizgiem i po 20 minutach zameldowalismy sie na granicy z Peru. Formalnosci poszly bardzo sprawnie, gorzej z naszymi przesiadkami.. przerzucano nas z busa do busa, podwozono kawalek i znowu kazano sie przesiadac.. w koncu znalezlismy sie w tym wlasciwym do Puno, dotarlismy na miejsce ok 13. Zostawilismy bagaze w przechowalni na dworcu, kupilismy bilet na autobus do Cusco i poszlismy szukac portu, z ktorego mialy wyruszac wycieczki na plywajace wyspy. Port okazal sie 5 min riksza od dworca :) a tam juz czekali kapitanowie malych stateczkow chetni zabrac kazdego na jedna z trzcinowych wysp plywajacych po Jez Titicaca. Upatrzylismy sobie lodeczke bardzo rozesmianego pana, po czym poszlismy cos zjesc.. w okolicy pelno bylo barow serwujacych trucha wiec skusilismy sie na tego  ´´ze wszystkim´´. Dostalismy oprocz ryby, frytki, ryz, jajko, kawalek avocado, smazonego banana, pomidory, salate i kawalek sera.. zebysmy wiedzieli ze tyle tego bedzie wzielibysmy jedna porcje, a tak trzeba to bylo upchnac troche na sile do naszych brzuchow :) na pozniej zakupilismy dlugo wypatrywane bananowe peruwianskie ciastka w czekoladzie, ktorych mielismy okazje probowac na wycieczce na Salar, a ktorych na pewno nie bedziemy sobie zalowac w Peru :) Nasz maly stateczek zebral w koncu komplet pasazerow i wyruszyl w kierunku wysp. Pierwszy przystanek to wyspa Sama Pacha. Pani Indianka mieszkanka wyspy objasnila nam jak powstaja te trzcinowe twory (wycina sie wielkie bloki torfu na ktore sypie sie trzcine), jak buduje sie domy, skad bierze sie prad i wode, pokazala mape jez. Titicaca, ktore swoim ksztaltem przypomina o dziwo.. pume! Po prezentacji wybralismy sie na przejazdzke trzcinowa lodka na sasiednia wyspe. Tam mozna bylo zjesc trucha i wspomoc lokalna spolecznosc zakupem pamiatek. Po pol godzinie wyruszalismy z powrotem do Puno. Mielismy sporo czasu do autobusu wiec pokrecilismy sie po straganach odpierajac ataki sfrustrowanych sprzedawcow (ci w Peru sa bardzo natarczywi i momentami bardzo meczacy), ja zakupilam wymarzone ponczo z alpaki a Piotrus torbe, ktora najpewniej w najblizszym czasie zapelni specyficznymi pamiatkami :) o 22 wsiedlismy w autobus do Cusco.. ktore jest zbudowane na planie czego? oczywiscie pumy! :)

najblizsze kilka dni spedzamy na szlaku Salkantay wiodacym do Machu Picchu..odezwiemy sie po powrocie!

plywajace wyspy

mieszkanki wyspy Sama Pacha

demonstracja budowy wyspy

na trzcinowej lodce

wspieramy lokalna spolecznosc :)


trucha po peruwiansku

2 komentarze:

  1. Hej Maślanki!! Widzę, że mieszkańcy Uros wciąz ci sami, a może tak podobni :) Jakoś nie wydawało nam się, żeby oni cały czas żyli na tych wyspach, no ale fajnie zobaczyć.
    Tyle się u Was dzieje... Czytam każdą opowieść z zapartym tchem.
    3majcie się ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  2. wygladalo na to ze jednak zyja, w trzcinowych domkach lozka i tv, czyli to co do zycia potrzebne ;) pozdrowilismy ich od Ciebie!

    OdpowiedzUsuń