wtorek, 8 marca 2011

Potosi, Boliwia

prosze wybaczyc maly przestoj w blogowym wpisach.. troche nam wyprawa nabrala tempa w Boliwii i ciezko znalezc czas na internet.. ale obiecuje nadrobic wszystkie zaleglosci!
Tego posta w zasadzie powinien pisac Piotrek, bo ja poleglam i polowe pobytu w Potosi spedzilam w towarzystwie mojego cieplutkiego spiworka, chusteczek i zoltych witaminek. Ale ze jego ciezko zagonic do komputera musi wystarczyc moja relacja jego ralacji :) w sumie to moja choroba przyszla w najlepszym momencie, bo jak uslyszalam co sie dzialo podczas wizyty w kopalni,  nagle stalam sie bardzo wdzieczna za cieknacy nos i bolace gardlo dzieki ktorym ominela mnie ta watpliwa przyjemnosc :) Potosi, niegdys najbogatsze miasto Ameryki Pld i bardziej liczne niz swego czasu Londyn, lezy na wysokosci 4000 m npm i nie mozna tego nie odczuc wedrujac, czesto pod stroma gorke, zatloczonymi uliczkami i probujac lapczywie chwytac oddech. Nad miastem goruje Cerro Rico (Bogate Wzgorze) ktore bylo i jest zrodlem utrzymania mieszkancow, to tam miesci sie kopalnia srebra.. owa kopalnia i mennica w czasach kolonialnych dostarczaly Hiszpanii niesamowite ilosci bogactwa.  Do pracy zatrudniano Indian i czarnoskorych niewolnikow przywozonych w ogromnych ilosciach z Afryki. Warunki pracy byly katastrofalne, ludzie zmuszani byli pracowac po kilka miesiecy bez wychodzenia z kopalni. Muly ktore obslugiwaly wielkie machiny do tloczenia srebrnych monet w mennicy zyly srednio po 6 miesiecy..tyle krwi przelanej dla malego srebrnego krazka..to wszytko robi naprawde przygnebiajace wrazenie.. na dodatek okazuje sie ze warunki pracy dziesiejszych gornikow jakos znacznie sie nie polepszyly. Podczas wycieczki do kopalni Piotrek mial okazje zobaczyc jakim trudem okupiony jest kazdy kawaleczek srebra. W specjalnym kombinezonie, z workiem prezentow dla gornikow (jest zwyczaj ze przed wizyta w kopalni odwiedza sie ryneczek na ktorym zkupuje sie dosc specyficzne podarki.. Piotrka zakupy: woreczek lisci koki, butelka spirytusu i laska dynamitu) schodzi sie pod ziemie by obserwowac gornikow podczas ich normalnego dnia pracy. Biuro z ktorym wybral sie  Piotrek (The Real Deal) zostalo zalozone przez bylych gornikow wiec informacje byly z pierwszej reki. Przeciskajac sie waskimi korytarzami mozna zobaczyc 15 letnich chlopakow pomagajacym swoim ojcom zarobic na chleb. W kopalni specjalne miejsce zajmuje El Tio, wygladem przypominajacy diabla, straznik podziemi i wszyskich bogactw naturalnych, ktoremu sklada sie ofiary z lisci koki w zamian za opieke i mineraly..to niesamowite jak pradawne wierzenia przeplataja sie w Boliwii z kultura chrzescijanska.. Temperatury w kopalni dochodza nawet do 30 stopni C i jedyne co pozwala gornikom pracowac tyle godzin to nieustanne zucie koki,do tego unoszacy sie w powietrzu pyl.. Piotrek byl tam zaledwie 2 godziny a wrocil wykonczony z potwornym bolem glowy.. Podobno wiekszosc gornikow umiera z powodu pylicy po 10 latach pracy.. Ja mialam okazje zobaczyc tylko mennice (Casa Nacional de Moneda) i posluchac historii bogacenia sie Hiszpanii po tym jak odkryto Cerro Rico.. po wizycie w Potosi zupelnie inaczej patrzy sie na monety, srebrne wyroby, Hiszpanie.. w ogole Ameryka Pld pelna jest smutnych historii mordowanych Indian i grabionego bogactwa ich ziemi.. I mimo ze Potosi to miasto polozone najblizej nieba losy jego mieszkancow przypominaja raczej pieklo.. ale zeby nie konczyc tak smetnie powiem ze po wizycie w Monedzie poznalismy bardzo sympatycznego Irlandczyka, Petera, z ktorym przesiedzielismy caly wieczor w kafejce Koala, zawiazalismy tajny klub ;) i obiecalismy razem bawic sie na karnawale w Oruro!

zdjecia przy okazji komputera z dzialajacym portem usb..

boliwijskie kobiety


cukiernia na rynku :)

Casa National de Moneda


mumie dzieci - wsrod zbiorow muzealnych Monedy

w Potosi nawet nocniki byly ze srebra

spotkanie w Cafe Koala :)

 w kopalni (gornik  z policzkiem pelnym koki)


 El Tio



zwiedzanie kopalni

prezenty dla gornikow
 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz