czwartek, 7 kwietnia 2011

Cusco, Peru

jestesmy z powrotem.. sporo sie ostatnio nawedrowalismy i troche zaleglosci na blogu sie narobilo ale mam  nadzieje nadrobic je jak najszybciej :)
Z Puno wyruszylismy nocnym autobusem do Cusco, w ktorym wysiedlismy o 6 rano.. autobus srednio wygodny wiec lekko zaspani ruszylismy na poszukiwanie jakiegos hostelu.. zaraz za dworcem (ktory jest sporo oddalony od centrum) zgarnal nas sympatyczny wlasciciel pensjonatu Casa de Abuela.. cena byla niewiarygodnie niska jak na tak turystyczna miejscowosc wiec postanowilismy sprobowac.. jak sie pozniej okazalo cena byla rownie niska co cisnienie wody w kranie.. ciepla woda (ktora wedlug zapewnien wlasciciela miala byc cala dobe) zdarzala sie tylko rano.. wersja oficjalna brzmiala ze z powodu naprawy cieply prysznic mozliwy jedynie miedzy 5 a 10 rano.. ale nawet w tych godzinach nie bylo pewnosci.. drugiego dnia naszego pobytu woda skonczyla sie akurat w trakcie mojej kapieli, w samym reczniku, z namydlona glowa, biegalam po hostelu w poszukiwaniu lazienki w ktorej moglabym sie splukac.. tego dnia wlasciciel (slusznie) omijal mnie szerokim lukiem.. pierwszy dzien w Cusco minal nam na poszukiwaniach mapy szlaku Salkantay ktorym chcielismy dojsc do Machu Picchu.. w trakcie poszukiwan okazalo sie ze oprocz Machu P jest w okolicy jeszcze wiele innych inkaskich ruin.. oczywiscie nie bylo opcji ze Piotrek nie zobaczy przynajmniej polowy z nich.. w niedzielny poranek siedzielismy juz w busiku, ktory wiozl nas do Pisaq.. To mala miejscowosc w ktorej co niedziela odbywa sie podobno slynny targ a nad ktora goruja ruiny jednego z inskaskich miast Swietej Doliny. Targ nie okazal sie niczym specjalnym, to samo co wszedzie, czapki i swetry z alpaki.. ruiny juz byly bardziej interesujace.. miasto zostalo zbudowane na planie (tym razem nie pumy :) pisaqa, czyli dzikiego kurczaka.. tak zostalo nam to przetlumaczone :) przewodnik opowiedzial nam troche o kulturze Inkow, o tym jak wpatrywali sie w Mleczna Droge i widzieli na niej rozne konstelacje, ktore potem odwzorowywali budujac miasta w Swietej Dolinie.. i tak kolejnym miastem na trasie bylo Ollantaytambo, ktore z kolei zbudowane jest na planie lamy.. niezle musialy sie te Inki nawyginac zeby na tak stromych gorskich zboczach wyczarowac takie ksztalty.. choc przyznam ze sama bym tej lamy napewno nie wypatrzyla :) widzielismy rowniez wielka wyrzezbiona w skale glowe Wirakoczy.. Inkowe wierzyli w boskiego poslanca Wirakocze, bialego czlowieka z broda, ktory odplynal dawno temu i mial powrocic pewnego dnia.. nic wiec dziwnego ze tak latwo bylo Hiszpanom zawladnac imperium Inkow, w koncu byli biali, brodaci i przyplyneli morzem.. Ostatnim punktem wycieczki byla wizyta w malym kosciolku w Chinchero, ktory powstal na ruinach inkaskiego palacu. Z reszta sporo w Cusco i okolicy budynkow pobudowanych na inkaskich fundamentach, najwieksza katedra w Cusco rowniez jest zbudowana na pozostalosciach inkaskiego palacu. Dzien szybko minal zwlaszcza ze spedzalismy go w milym towarzystwie Ani i Krzyska z Krakowa :) Pozdrawiamy serdecznie!! Krakowiacy nastepnego dnia wyruszali pociagiem do Macu Picchu a my do Mollepaty skad zaczyna sie szlak Salkantay..


Cusco

katedra w Cusco

waskie uliczki Cusco

targ w Pisaq

ruiny w Pisaq

polska ekipa

Pisaq

Ollantaytabmo

glowa Wirakoczy (przy odrobinie wyobrazni :)

na tle miasta - lamy

mieszkanka Ollantaytambo

1 komentarz: