poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Nasca, Peru

Wizyta w Nasca wynikla zupelnie spontanicznie i nieoczekiwanie.. poczatkowy plan zakladal jechac z Arequipy prosto do Limy, ale ze tym razem mi zachcialo sie dowiedziec czegos wiecej o tajemniczych rysunkach na plaskowyzu, postanowilismy wpasc na jeden dzien do Nasca. Gdy tylko nad ranem opuscilismy nasz o dziwo bardzo wygodny autobusik, przyskoczyl do nas tuzin agentow oferujacych najtansze przeloty nad pustynia.. ciezko sie bylo odnalezcz w sprzecznych podawanych przez nich informacjach.. jeden twierdzil ze najtaniej w agencji, inny ze na lotnisku, jeden ze sa tylko dwie firmy lotnicze, inny ze siedem.. zmeczeni nagabywaniem wsiedlismy w taksowke i pojechalismy prosto na lotnisko.. po drodze pan taksowkarz opowiadal nam ile to wypadkow lotniczych zdarzylo sie w ostatnich latach, jak to pozamykano wiekszosc firm a te ktore zostaly dyktuja bardzo wysokie ceny, zaoferowal sie tez ze moze nas zawiesc na punkt widokowy, ktory jest tani i bezpieczny (choc z ktorego podobno za wiele nie widac) Piotrek jednak byl tak zdecydowany na lot ze zanim ja zdazylam sie zastanowic czy aby napewno takie atrakcje sa dla mnie i czy chce wydawac 90$ zeby poogladac z powietrza linie na pustynii, bilety byly juz kupione. Piotrek dumny, ze udalo sie dostac ostatnie dwa miejsca w samolocie, na dodatek wycieczka emerytowanych Amerykanow, z ktora lecielismy zamowila opcje rozszerzona rowniez o linie Palpa, w tej samej cenie. Czekajac na nasz lot ja na wszelki wypadek wolalam nie jesc sniadania, zwlaszcza po relacji chlopaka, ktorego spotkalam bladego przy wyjsciu z lotniska.. Po godzinie zaproszono nas na poklad naszego malego 12 osobowego samolotu.. zasiedlismy wygodnie w fotelach i sie zaczelo.. pilot nad kazdym symbolem krazyl tak zeby pasazerowie siedzacy po prawej i lewej stronie mogli sie napatrzec.. przez pierwsze 10 minut bylam zachwycona.. faktycznie widzielismy ogromne (niektore dlugosci 100m) figury malpy, pajaka, wieloryba, kolibra, drzewa i wielu innych precyzyjnie ´´narysowanych´´ na pustyni..potem zaczelo sie robic dziwnie goraco i dziwnie tylko mi.. potem juz cala uwage skupilam na glebokim oddychaniu i namierzaniu jakiejs foliowej torebki.. samolot przechylal sie z lewa na prawo a ja odliczalam pozostale do konca figury.. oczywiscie bylam bardzo szczesliwa ze nasza wycieczka nie ograniczala sie tylko do Nasca ale ze zobaczymy rowniez Palpe.. w koncu po 30 min blada, na miekkich nogach wysiadlam z tego malego samolociku wdzieczna ze to juz koniec przygody.. z samolotu obok wysiadla dwojka Anglikow, rownie bladych,  ktora pierwsze swe kroki skierowala za najbliszczy murek.. widac nie tylko mi sie tak podobalo.. Piotrek i reszta naszej samolotowej ekipy byla zachwycona i zalowala ze tak krotko.. dla jednych krotko, dla innych dlugo.. Gdy ochlonelam juz nieco z zachwytu poszlismy poszukac jakiesc powrotnej taksowki do miasta. Pan ktory wiozl nas wczesniej, a ktory obiecal po nas wrocic, slabo wywiazal sie z obietnicy bo nikogo na parkingu nie bylo.. pozostawalo czekac az jacys turysci przyjada taksowka, ktora bedziemy mogli wrocic.. po 10 minutach przyjechal nasz samochod..Wysiedlismy przy dworcu i od razu kupilismy bilety na autobus. Po kolejnych 10 min  juz siedzielismy w pedzacym autobusie. Zaraz za miastem wysiedlismy na chwile przy muzeum Marii Reiche, badaczki, ktora wiekszosc zycia poswiecila studiowaniu linii Nasca, ale jak sie okazalo museum bylo poswiecone bardziej badaczce niz liniom wiec za wiele sie nie dowiedzielismy.. zdaje sie ze pomylilismy muzea.. ale ze juz bylismy poza miastem, wiec zlapalismy tylko najblizszy autobus do Iki, w ktorej przesiadalismy sie na ten do Limy i tak po 5 godzinach dojechalismy do stolicy Peru.

nasza machina

przed startem

po starcie :)

tajemnicze trojkaty

´´kosmonauta´´ na zboczu gory

koliber


drzewo, obok wieza widokowa

´´rece´´, ktore bardziej przypominaja kurczaka ;)


gwiazda, linie Palpa

plaskowyz Nasca

6 komentarzy:

  1. Maslanki kochane, nie nadazam za waszymi wpisami, ja jestem jeszcze w Boliwii ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. spokojnie, my znowu wybywamy na kilkudniowe gorskie wedrowanie wiec bedzie czas nadrobic zaleglosci zanim znowu cos tu naskrobie.. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. .. a ja tu sie martwie ze za rzadko pisze :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Aż trudno uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę:)dla mnie to jakaś abstrakcja hihihi:)podziwiam Was kochani:)Madziu powinnaś zastanowić się nad pisaniem przewodników turystycznych albo organizowaniem zbiorowych wycieczek w różne zakątki świata:)jakby co ja się piszę:)Ściskamy x 3:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Madziu Twoje opisy są tak szczegółowe i zdjęcia tak fantastyczne, że ja to nie muszę już nigdzie jechać ;) I właśnie dojechalam do Peru - łał.

    OdpowiedzUsuń
  6. z checia zabiore wszystkich chetnych na wycieczke do zakatkow swiata, Ania jestes pierwsza na liscie :)) tylko prosze nie kazcie mi byc przewodnikiem nad liniami Nasca :)) Agnieszko wlasnie ze musisz jechac! ;) zdjecia nie oddaja tego co w rzeczywistosci.. czekamy na trasie :)

    OdpowiedzUsuń