niedziela, 10 kwietnia 2011

Machu Picchu, Peru

Pobudka o 4 rano.. tym razem nie mamy wielkich oporow zeby wstac.. nie mozemy sie doczekac slynnego Machu Picchu :) wyruszamy przed 5 rano zeby znalezc sie w pierwszych 400 osobach ktore dostaja wejsciowki na Huayna Picchu. Idac za rada Natalii (dzieki Nati!!) bierzemy siate z prowiantem, bo mimo ze jest zakaz wnoszenia jedzenia, nikt tego nie sprawdza :) Piotrek narzuca takie tempo, ze ledwo wyrabiam za nim na zakretach..mijamy pielgrzymki ludzikow, ktore przy blasku latarek spiesza do slynnego miasta.. po godzinie wspinaczki po inkaskich schodach docieramy do wejscia.. deszcz zdazyl juz nas niezle zmoczyc wiec stanie w dlugasnej kolejce jest srednio przyjemne.. w koncu otwieraja brame i kolejka rusza.. udaje nam sie zdobyc upragnione wejsciowki na Huayna P ale ze wzgledu na chmury i slaba widocznosc decydujemy sie na wejscie w drugiej turze (pierwsze 200 osob wchodzi o godz 7, nastepne 200 o 10) liczac ze choc troche sie przejasni.. zaczepia nas jeden z przewodnikow po Machu Picchu.. stwierdzamy ze w sumie z checia dowiedzielibysmy sie czegos (innego niz w przewodniku) o tym miejscu i kulturze Inkow wiec decydujemy sie skorzystac z jego uslug.. w sumie za wiele to sie od niego nie dowiedzielismy, raczej pomieszal nam to co myslelismy ze wiemy.. zdaje sie ze teorie na temat Inkow kazdy przewodnik ma swoje, np jeden twierdzil ze trapezowy ksztalt okien to swiety symbol, inny ze ochrona przed trzesieniem ziemi.. co do jednego wszyscy byli zgodni - Machu Picchu zostalo zbudowane na planie kondora, w co przy odrobinie wyobrazni jestem w stanie uwierzyc :) Nie jest znana prawdziwa nazwa miasta, obecna nazwa zostala wzieta od nazwy jednej z gor otaczajacych miasto. Machu Picchu w jezyku keczua znaczy Stara Gora. Jest to jedyne miasto, ktorego nie zdobyli Hiszpanie.. pewnie dlatego ze o nim nie wiedzieli..miasto lezy ukryte miedzy gorami, na bardzo stromym klifie.. Podobno mieszkali tu jedynie najwybitniejsi astronomowie, architekci i uczeni.. widok z okien mieli niesamowity! w takim miejscu nie trudno o natchnienie! Miasto otaczaja cztery gory, ktore idealnie wyznaczaja kierunki swiata.. na kazdej z tych gor znajduja sie oltarze, na ktorych oddawano czesc sloncu.. w samym miescie jest obserwatorium i swiatynia slonca, przez ktorej okna promienie slonca wpadaja idealnie w dni przesilenia i rownonocy..jest kompas wykuty w kamieniu i kalendarz sloneczny.. do tego kwitnace krzewy i drzewa oraz malenkie zielone kolibry..to wszystko polaczone z tajemnica ktora owiewa Machu Picchu robi niesamowite wrazenie.. o 10 ruszylismy zdobywac Huayna Picchu (czyli Mloda Gore, to ta z pocztowek, stojaca za miastem). Na szczyt prowadza momentami niesamowicie strome wykute w skale schody. Ale warto sie wskrobac na sczczyt bo widok jest oszalamiajacy. Sama wspinaczka tez pozostaje w pamieci :) Wiatr byl na tyle uprzejmy ze poprzeganial nam  chmury wiec moglismy podziwiac miasto-kondora do woli :) po zejsciu z gory pokrecilismy sie jeszce po ruinach, podsluchalismy co mowia inni przewodnicy, Piotrek pobiegl zobaczyc Brame Slonca przez ktora wchodza uczestnicy wedrowki ´´szlakiem Inkow´´ ale zdaje sie byl lekko zawiedziony.. ja w tym czasie czekalam no pojawienie sie jeszcze jakiegos kolibra ale Piotrek pojawil sie wczesniej, a ze spedzilismy w Machu dobre 9 godzin postanowilismy sie pozegnac z tym niesamowitym miejscem i powoli schodzic do Aquas Calientes.. Machu Picchu to jedno z tych miejsc do ktorych jedzie sie z okreslonym nastawieniem i nadziejami.. i albo wpada sie w zachwyt albo w wielkie rozczarowanie..nas zagubione miasto Inkow aboslutnie zauroczylo..

ps. chcialabym oficjalnie podziekowac Hubertowi za tak cieple slowa o nas na swoim blogu i zaprosic wszystkich do swiata hubertowej magicznej fotografii..
http://aliendwa.blogspot.com/2011/03/jestesmy-maslanki-i-pewnego-dnia.html

ps2. wszyscy, ktorzy sledza nasze poczynania, kibicuja nam po cichu i maja ochote cos do nas napisac, na blogu lub mailowo - smialo!! uwielbiam czytac wasze komentarze i dostawac od was maile!! to wspaniale wiedziec ze jestescie z nami!


w oczekiwaniu na wejscie do Machu Picchu

pierwszy widok na MP

swiatynia slonca
jedni z mieszkancow - szynszyle

ruiny budynkow mieszkalnych

trapezoidalne okna

kalendarz sloneczny - Intihuatana

podziwiamy widoki

wejscie na Huayna Picchu

czasem nie bylo latwo 

kto znajdzie kolibra?
miasto-kondor i maslanki, widok z Huayna Picchu
zejscie tez nie bylo proste

mieszkancy MP chetnie pozuja do zdjec :)

ze specjalnymi pozdrowieniami dla taty Mirka!

3 komentarze:

  1. z magiczna fotografia Huberta zdazylam sie zaznajomic w tamtym roku, cudownie uchwycil emocje z waszego slubu.Fotografie te bardzo odzwierciedlaja wasze uczucia. Anonimowo obejrzalam cala jego galerie z wielka przyjemnoscia. Panie Hubercie, czekam na kolejne kadrowe historie :)ostatnio jest ich jakby mniej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Sezon się zaczyna lada chwilka. Obiecuję, że w tym roku będzie ostry wysyp zdjęć :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Moje marzenie... i tak cudnie opisane! :)

    OdpowiedzUsuń