poniedziałek, 27 grudnia 2010

Peninsula Valdes, Argentyna

To byl najpiekniejszy drugi dzien Swiat w moim zyciu! :) Ciagle jeszcze myslami jestem w zatoce.. Z samego rana spod hostelu Ancles del Sur odebral nas busik (hostel bardzo czysty i fajnie polozony, niestety rano po zdaniu pokoju trzeba go opuscic i na tych co zalegaja przy komputerach jak my dzis rano seniora krzywo sie patrzy i ostatecznie wyprasza, pierwszy raz mielismy taka akcje). W calym parku nie ma asfaltowych drog wiec nasz maly busik niezle dostal w kosc jadac zwirowa wyboista droga, my przy okazji tez! Pierwszym przystankiem bylo miasteczko Puerto Piramides gdzie czekala na nas lodka (w zasadzie taki pontonik) ktorym wyplywalismy na poszukiwania wielorybow. Jeszcze w porcie przewodniczka wycieczki powiedziala ze dzien wczesniej widziano tylko 2 wieloryby wiec nie ma gwarancji ze my je zobaczymy, w dodatku jest juz po sezonie wiec kto chcial mogl sie na tym etapie wycofac. Z lekkim zawahaniem ale nadzieja zaryzykowalismy.. i to co sie pozniej dzialo ciezko opisac slowami, bo one nie oddadza naszych (a na pewno moich ;) emocji. Wieloryby po prostu nas otoczyly! Bylo ich chyba ze 20! nie wiadomo bylo w ktora strone patrzec bo wszedzie sie cos dzialo, jedne przeplywaly pod nasza lodka, inne wyskakiwaly, uderzaly pletwami o wode, sapaly i ryczaly (?) nie wiem jak opisac ich odglosy..;) wszyscy bylismy zachwyceni! z tego wrazenia mi nie udalo sie zrobic im prawie zadnego zdjecia , wolalam patrzec i podziwiac :) ostatecznie raczej nagrywalismy filmiki ktore bardziej oddaja to co sie tam dzialo.. gdy juz nadeszla pora wracac kapitan zapytal czy nie mamy ochoty zobaczyc koloni sloni morskich.. no jasne! obejrzelismy wygrzewajace sie w sloncu foki, akurat w tym miejscu przyszly sie rowniez napic guanaco (tutejsze lamy) ktore o dziwo moga pic slona wode. I gdy juz wszystko wskazywalo na koniec naszej morskiej wyprawy nagle ostry zakret.. co sie dzieje? kapitan wlasnie odebral wiadomosc ze niedaleko przeplywa stado delfinow, no to cala naprzod!! ja juz nie wiedzialam jak sie mam cieszyc :)) delfiny scigaly sie z nasza lodka, wyskakiwaly i wyprawialy cuda! piekne czarno biale delfiny.. pierwszy raz w zyciu widzialam delfiny na zywo.. dla takich jak ja, to co sie przezywa podczas obcowania tak blisko z natura, jest nie do opisania.. po tej wyprawie czekala nas jeszcze wizyta w innym pukncie polwyspu gdzie podziwialismy slonie morskie i pingwiny..juz ze znacznej odleglosci ale za to w przepieknej scenerii.. po takiej porcji wrazen i zachwytu nikomu juz nie przeszkadzaly 2 godz jazdy powrotnej po wybojach w kurzu i upale :) kazdy sprawdzal w aparatach co udalo mu sie uchwycic.. nasz niestety nie wytrzymal presji i sie rozladowal przy postoju z pingwinami..
dzis wyjezdzamy w kierunku miasteczka na koncu swiata czyli Ushuaia. Niestety dla nas, wlasnie zaczely sie wakacje i autobusy sa przeladowane wiec udalo sie kupic ostatnie dwa miejsca na kurs tylko do Rio Gallegos, stamtad jeszcze ladnych pare godzin.. ale bedziemy kombinowac juz na miejscu w rio.. zaraz biegniemy na dworzec, przed nami kolejne 20 godz jazdy ale mamy cala siate kanapek wiec powinno byc ok :)

 kolonia lwow morskich

pingwiny Magellana

tak wygladaja wieloryby :)

a tak gdy ja trzymam aparat ;)


waz boa ktory polknal slonia, ta wyspa byla inspiracja A.Saint Exupery

wracamy szczesliwi z wyprawy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz