wtorek, 14 grudnia 2010

Morretes, Brazylia

no ladnie.. raptem od kilku dni wedrujemy samodzielnie po Brazylii a juz czujemy w kosciach ta wyprawe;) najpierw nas ostro przypiekalo brazylijskie slonce (termometry pokazywaly 37! st) teraz wylewaja na nas hektolitry brazylijskiego deszczu.. jest fajnie..
w niedziele zostawilismy  nasza barke na brzegu ;) lezka sie w oku zakrecila bo juz troche sie tam zadomowilismy. ten przyjemny chlodek jak czlowiek wracal zgrzany od nicnierobienia. choc zdarzalo nam sie tez troche ruszac, nawet medale zdobylismy przy tej okazji, Piotrek wywalczyl srebro w spinaczce ,srebro w tenisie stolowym zdobylismy wspolnie, coz to byla za walka! niestety nie udalo sie rozjechac wszystkich dziadkow w tej konkurencji :) ale i tak bylismy dzielni! plastikowe medale zawisna kiedys dumnie na scianie naszego domu.. jak do tego czasu sie jeszcze nie rozlaza!
teraz siedziemy w malym miasteczku Morretes i czekamy na nasz pociag do Kurytyby, ma to byc najbardziej malownicza trasa koleja w calej Brazylii (o ile jest jeszcze jakas inna trasa kolejowa  bo pociagi to rzadkosc w tym kraju ;) wczoraj dlugo myslelimy czy jest sens w ogole jechac bo caly dzien lalo i dzis znowu leje.. ale zaryzykowalismy! wkrotce relacja z trasy :) jest szansa ze czestotliwosc postow na blogu sie zwiekszy bo kafejki internetowe sa nawet w takich malych miasteczkach jak to dzisiejsze. Dzis wieczorem mamy autobus do Foz do Iguacu i sporo czasu w Kurytybie wiec zawitamy napewno jeszcze raz na internet, opiszemy nasze wrazenia z tych kilku dni w Brazylii. najfajniejsze sa te pierwsze spostrzezenia, wszystko jest takie inne i fascynujace.. po czasie czlowiek zaczyna sie przyzwyczajac i mniej rzeczy juz go tak zdumiewa..ok my zmykamy szukac tego pociagu, do uslyszenia wieczorem :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz