wtorek, 18 stycznia 2011

El Chalten, Argentyna

Zaraz po tym jak zakonczylam ostatniego posta postanowilismy ruszyc w gory. Rozbilismy w pospiechu nasz namiot, zostawilismy plecaczydla i ruszylismy na szlak. Bylo troche pozno, bo ok 16 ale mielismy nadzieje ze sciemnia sie tu podobnie jak w calej Patagonii ok 22 :) okazalo sie ze mapka nie przewidywala maslankowego tempa bo wrocilismy sporo przed zakladanym czasem na kemping. Chcielismy zobaczyc Cerro Torre, taki argentynski odpowiednik Torres del Paine.. niestety po 3 godzinach marszu jedyne co zobaczylismy to wielka biala plame.. gdzies za tymi chmurami byla slynna gora ale nie dane nam bylo jej ujrzec.. mielismy  nadzieje ze choc nastepnego dnia bedziemy mieli wiecej szczescia bo wybieralismy sie szlakiem do podnoza Fitz Roya.. caly dzien towarzyszyla nam piekna pogoda wiec tym wieksze bylo nasze zdziwienie gdy dochodzac do punktu widokowego widzimy piekna panorame i Fitz Roya z glowa w chmurach! marzyciel jeden.. dalismy mu jeszcze troche czasu zanim pokonalismy reszte szlaku (ostatnia godz to calkiem ostre podejscie) i nie zawiodl nas :) po tym jak umoscilismy sie wygodnie na kamieniach z aparatami w pogotowiu nastapilo uroczyste odsloniecie szczytu :) moj aparat nie wytrzymal tego szczescia i zaraz sie rozladowal.. w drodze powrotnej z kazda godzina widok byl coraz piekniejszy a mnie sciskal zal ze nie mam jak tego uwiecznic..wiec zapamietywalam :) jedyna nadzieja w Piotrku ktorego sprzet nie zawiodl tyle tylko ze trzeba sie bedzie uzbroic w cierpliwosc zanim wywola swoje slajdy. Na trasie mielismy zupelnie nieoczekiwane spotkanie, w srodku lasu szukajac szlaku natknelismy sie na.. Krzysztofa :) to juz (a moze raczej dopiero) czwarty Polak na naszej trasie. okazalo sie ze Krzysiek studiuje w Buenos a mieszka na stale w Berlinie.. i tez szukal szlaku :) niesamowite sa takie spotkania :) stalismy tak i buzie nam sie nie zamykaly z dobre pol godziny! Spotkalismy rowniez naszych znajomych z Izraela, z reszta jak wspominalam Izreala jest tu pelno! chyba wpisujemy sie z nasza podroza w izraelski szlak gringo;) a wszystko dlatego ze mlodzi Izraelczycy zaraz po szkole sredniej musza isc do wojska, dziewczyny na 2 lata, chlopaki na 3. Po wojsku ida na rok do pracy, zarabiaja ile moga po czym wyjezdzaja w swiat odreagowac ta cala armie. Najpopularniejszym miejscem jest Ameryka Pld i Indie. Podobno 80% mlodziezy z Izraela w wieku ok 22 lat jest poza krajem, z tego polowa jest tu gdzie my! to dlatego w El Chalten nie bylo wolnych miejsc w hotelach ;) na szczescie my mamy nasz zielony rozkladany domek :) a wracajac do parku, po zdeptaniu dwoch najwazniejszych szlakow stwierdzilismy ze nie ma sie co zasiadywac w El Chalten.. jak na stolice trekingu to troche malo tych tras.. moze dla prawdziwych alpinistow jest ich wiecej.  A spotkalismy takich jeszcze w Chile, trojka Francuzow ktora wybierala sie na wspinaczeke na Fitz Roya.. niestety w trakcie przesiadek na lotnisku w Madrycie zaginal im bagaz, i to ten w ktorym mieli caly sprzet! szkoda nam bylo chlopakow.. ale moze do tego czasu juz sie odnalazal :) W poniedzialek rankiem opuscilismy miasteczko i tym razem autobusem ruszylismy w 10 godzinna wyprawe przez argentynska pampe do nastepnego punktu naszej podrozy: jaskin Cueva de las Manos.


¨widok¨ na Cerro Torre

na szlaku

Fitz Roy z glowa w chmurach


ten najwyzszy to Fitz Roy a ten po lewej Saint Exupery

nasi dostarczyciele.. Jezus i Gabriel :)
z Krzyskiem i Sabrina

troche tloczno na szlaku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz