czwartek, 21 lipca 2011

Tulum, Meksyk

Po przekroczeniu granicy z Meksykiem znajezlismy sie w zupelnie innej Ameryce Srodkowej. Skonczyly sie szkolne autobusy dlugodystansowe a zaczely wygodne klimatyzowane autokary.. nie powiem troche sie za nimi stesknilam ;) solidnie schlodzeni dojechalismy pod wieczor do Tulum. Sprawdzonym sposobem dziewczyny zasiadly z plecakami, a chlopaki pognaly na poszukiwanie noclegowni. Trafil nam sie odrobine za glosny hotel, ale za to zaraz przy samym dworcu. Wieczorem pierwsze degustacje meksykanskiego jedzenia. Okazalo sie ze ono wcale nie musi byc pikante, zazwyczaj wiekszosc przysmakow jest podawana w formie zjadliwej dla kazdego i dopiero po zaaplikowaniu sobie jednego z sosow, mozna dostac wypalenia wnetrznosci. Piotrek z Przemkiem spedzili reszte wieczoru na poszukiwaniach miejsc do nurkowania. Nastepnego dnia wyruszalismy cala czworka do cenotow czyli podwodnych jaskin, ktorych na Jukatanie jest mnostwo. Chlopaki z butlami na plecach i urocza instruktorka u boku, my z Emila blizej powierzchni tylko z rurka i wlasnie poznanym Wlochem, podziwialismy niesamowite podwodne krajobrazy przez nasze plastikowe maski. Woda w jaskiniach ma widocznosc 70 metrow wiec wystarczylo tylko zanuzyc glowe by znalezc sie w zupelnie innym swiecie.. mialam wrazenie ze plywam w ogromnym akwarium.. rosliny, ryby, zolwie otoczone wystajacymi z dna lub zwisajacymi z sufitow skalnymi formami i zatopione w krystalicznie czystej turkusowej wodzie absolutnie nas oczarowaly.. w drugim cenocie, ktory odwiedzalismy wystepowalo niesamowite (podobno bo ja nie mialam okazji go zobaczyc) zjawisko mieszania sie slodkiej wody ze slona ktore z perspektywy nurka wygladalo jak plywanie w oleju. Po wodnym poranku nastapilo wodne popludnie. Za pomyslem Przemka wybralismy sie na plaze, na ktorej mozna ogladac zolwie morskie. Nie wierzylam na poczatku ze tak po prostu bedziemy plywac wsrod zolwi, ale po tym jak przy mnie wynurzyla sie zolta glowka by zaczerpnac powietrza, po czym zniknela pod powierzchnia by dalej gryzc sobie morska trawke oszalalam z radosci! Zolwie absolutnie podbily moje serce. Po raz kolejny zalowalam, ze nie mamy aparatu ktory robilby zdjecia pod woda.. wszystkim wybierajacym sie do Meksyku radze zainwestowac w to cudo bo podwodne widoki sa niesamowite! Po calym dniu w wodzie apetyty dopisywaly wiec meksykanska kolacja ledwo miescila sie na naszym stole. Jeszcze pozegnalne piwko i nastepnego dnia Emila i Przemek mieli juz nas opuszczac. Rankiem wybralismy sie jeszce razem na zwiedzanie ruin Majow. Miasteczko jest niewielkie ale jego polozenie jest bardzo urokliwe, smialismy sie ze pewnie byl to kurort nadmorski tamtych czasow. W poludnie rozjezdzalismy sie w swoje strony, jedni na lotnisko w Cancun, drudzy w strone Alaski ;) Emila i Przemo byli tak kochani i pozyczyli nam przewodnik po Meksyku, bo ten ktory mielismy konczyl sie w na Plw Jukatan. Kochani dzieki Wam jakos przetrwalismy ten Meksyk!!

Grand Cenote, pod woda duzo piekniej..

chlopaki po pierwszym nurkowaniu

maslanki w cenocie

cenot w ktorym mieszaly sie wody slodkie i slone

przygotowanie do skoku

pozegnalna kolacja

Tulum


walka smokow




1 komentarz: