new york.. new york.. nasza wyprawe przez dwie Ameryki zakonczylismy sentymentalna wizyta w NYC.. nucac sobie Franka Sinatre wysiadalismy na Manhattanie, majac wrazenie ze dopiero co go opuszczalismy.. nic sie nie zmienilo.. ten sam biegnacy tlum ludzi, ten sam sfrustrowany gwar stojacych w korkach samochodow, te same spojrzenia zmeczonych nowojorczykow.. jak dobrze, ze to juz nie nasza codziennosc.. jedynym powodem dla którego zdecydowalismy sie odwiedzic NYC i tym samym dla ktorego tak ciezko bylo nam go rok temu opuszczac byli ludzie.. to dzieki nim szare przygnebiajace miasto nabieralo cieplych barw domowego ogniska.. to o nich myslimy gdy z nutka nostalgii wspominamy lata nowojorskiej emigracji..
Alaskanskie linie lotnicze dostarczyly maslanki do NJ, z ktorego pociagiem dostalismy sie na Manhattan. Tam juz czekala na nas niezawodna w takich sytuacjach Ola. Bez problemu odnalazla nas w plataninie zakorkowanych, mokrych od deszczu uliczek.. wpadajac sobie w ramiona mielismy wrazenie ze widzielismy sie raptem wczoraj.. z ta roznica ze Olenkowy brzuszek teraz byl malym usmiechnietym urwisem, ktory dal ciotkom i wujkom niezla szkole :) na Ridgewood czekala juz na nas kolacja powitalna, obmyslana i pieczolowicie przygotowywana przez pania dyrektor Ule i jej niestrudzona asystentke Pauline :) Dziewczyny zaserwowaly nam takie pysznosci, ze az rozplywalismy sie z rozkoszy.. Piotrek mial w koncu Mariuszowe meskie towarzystwo i kompana do rozmow o srubkach a ja swoje kochane "girls" :) wieczor minal na opowiesciach z podrozy, i wspominkach starych nowojorskich czasow. Odtad juz kazdy wieczor w NYC byl spedzany na imprezach powitalno-pozegnalnych, wymienialo sie tylko towarzystwo i miejsce spotkan.. Byly pokazy slajdow, inspirujace rozmowy, pyszne jedzonko i mnostwo smiechu.. były babskie pogaduchy przy kawie i meskie przy butelce z piwem.. bylo to za czym tesknilam podczas tych wszystkich miesiecy w podrozy - poczucie wspolnoty bijace z rozesmianych spojrzen przyjaciol.. czas w ny lecial zdecydowanie za szybko! ani sie obejrzelismy jak trzeba bylo ostatni raz spakowac plecaki i ruszyc w ostatnia na tej wyprawie podroz.. Ola zapakowala maslanki wraz z malym komitetem pozegnalnym do samochodu i odstawila na lotnisko.. zegnalismy sie z przeczuciem, ze zobaczymy sie predzej niz przypuszczamy.. w koncu zegnajac sie rok temu nikt nie myslal (no moze z wyjatkiem Miss Uli), ze maslankowe nogi tak szybko stana znowu na nowojorskiej ziemi :) Kochani! Jeszcze raz dzieki za wspanialy pobyt w NYC!!
zasypiajac w fotelach unoszacych sie coraz wyzej nad ziemia nie moglismy uwierzyc, ze nastepnym przystankiem jest juz dom..
Alaskanskie linie lotnicze dostarczyly maslanki do NJ, z ktorego pociagiem dostalismy sie na Manhattan. Tam juz czekala na nas niezawodna w takich sytuacjach Ola. Bez problemu odnalazla nas w plataninie zakorkowanych, mokrych od deszczu uliczek.. wpadajac sobie w ramiona mielismy wrazenie ze widzielismy sie raptem wczoraj.. z ta roznica ze Olenkowy brzuszek teraz byl malym usmiechnietym urwisem, ktory dal ciotkom i wujkom niezla szkole :) na Ridgewood czekala juz na nas kolacja powitalna, obmyslana i pieczolowicie przygotowywana przez pania dyrektor Ule i jej niestrudzona asystentke Pauline :) Dziewczyny zaserwowaly nam takie pysznosci, ze az rozplywalismy sie z rozkoszy.. Piotrek mial w koncu Mariuszowe meskie towarzystwo i kompana do rozmow o srubkach a ja swoje kochane "girls" :) wieczor minal na opowiesciach z podrozy, i wspominkach starych nowojorskich czasow. Odtad juz kazdy wieczor w NYC byl spedzany na imprezach powitalno-pozegnalnych, wymienialo sie tylko towarzystwo i miejsce spotkan.. Byly pokazy slajdow, inspirujace rozmowy, pyszne jedzonko i mnostwo smiechu.. były babskie pogaduchy przy kawie i meskie przy butelce z piwem.. bylo to za czym tesknilam podczas tych wszystkich miesiecy w podrozy - poczucie wspolnoty bijace z rozesmianych spojrzen przyjaciol.. czas w ny lecial zdecydowanie za szybko! ani sie obejrzelismy jak trzeba bylo ostatni raz spakowac plecaki i ruszyc w ostatnia na tej wyprawie podroz.. Ola zapakowala maslanki wraz z malym komitetem pozegnalnym do samochodu i odstawila na lotnisko.. zegnalismy sie z przeczuciem, ze zobaczymy sie predzej niz przypuszczamy.. w koncu zegnajac sie rok temu nikt nie myslal (no moze z wyjatkiem Miss Uli), ze maslankowe nogi tak szybko stana znowu na nowojorskiej ziemi :) Kochani! Jeszcze raz dzieki za wspanialy pobyt w NYC!!
zasypiajac w fotelach unoszacych sie coraz wyzej nad ziemia nie moglismy uwierzyc, ze nastepnym przystankiem jest juz dom..
z Ulcia na slynnych nowojorskich frytkach
czwartkowe spotkanie u Uli
poranek na Manhattanie
mala Ewa jako alaskanski Łoś Superktoś
spotkanie u Oli i Mariusza
dwa Piotrki
Marcin (obok Oli) rowniez robil za szofera
pozegnalna niedziela u Lucynki i Janusza
ostatnia fota i ruszamy na lotnisko..
New York! New York :)
OdpowiedzUsuńMilo Was bylo znowu zobaczyc. Szkoda tylko, ze tak krociotko gosciliscie w naszym "ukochanym" NY. Ale mysle ze do zobaczenia wkrotce:)
OdpowiedzUsuńdroga Agnieszko O. :) dzieki za przemily nowojorski czas i za niebanalny upominek pewnego wieczoru.. ;) sluzy mi znakomicie! pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń