piątek, 29 lipca 2011

Tijuana, Meksyk

Podroz do Tijuany to chyba najgorsze co nam sie przydarzylo w Meksyku.. Wyruszylismy wczesnym rankiem z Acapulco ale jak na zlosc autobus wlekl sie niemilosiernie i zanim dotarl do Mexico City nasz autobus do Tijuany juz odjechal. Moglismy kupic ostatnie dwa miejsca przy wc na najblizszy autobus ale zdecydowalismy poczekac 2 godz na nastepny sposro tanszy i nieco mniej zaludniony. Zakupilismy dworcowego jedzenia na droge i niezbyt punktualnie wyruszylismy do Tijuany.  Podroz byla koszmarna.. Autobus z kazdym postojem zwiekszal spoznienie, do tego bylismy nekani niezliczonymi kontrolami, to paszportow, to owocow to w koncu bagazy.. im blizej granicy tym gorzej.. czestotliwosc kontroli wzrosla do jednej na godzine, przy czym najpierw trzeba bylo odstac w dlugasnej kolejce autobusow zeby wysiasc przy stoliku na ktory panowie w mundurach wyciagali 3 przypadkowe, najczesciej te same stajace z brzegu torby, od niechcenia przegladali zawartosc po czym kazali odjezdzac.. zanim autobus na dobre sie rozpedzil, juz musial zwalniac przed nastepna kontrola, ktora oprocz frustracji pasazerow i zwiekszajacego sie opoznienia nic wiecej nie dawala.. wiekszy sens mialyby rzadsze ale bardziej wnikliwe kontrole niz ta komedia, ktora nam urzadzano.. Wedlug planu mielismy dojechac do Tijuany o 11 rano, nasz autobus dotarl tam po 17.. Chcac wydostac sie jeszcze tego samego dnia z Meksyku kupilismy bilet do San Diego w Kalifornii liczas ze tam odreagujemy te droge przez meke.. Autobus wysadzil nas przy granicy, po czym okazalo sie ze musimy cofnac sie do wielkiej kolejki, bo nie mamy jakis druczkow.. pan celnik jak zobaczyl nasze plecaki zlitowal sie i wpuscil nas bez kolejki do okienka.. jednak niepokoila nas jedna rzecz.. gdzie sie podziali meksykanscy celnicy?? czemu nikt nie odnotowal ze wyjezdzamy z kraju, nie wspominajac o oplacie ktora powinnismy uiscic.. zaczelismy pytac ale amerykanscy celnicy wzruszali tylko ramionami mowiac, ze nie znaja meksykanskich procedur.. nie byli nam nawet w stanie wskazac gdzie powinnismy sie udac po pieczatki wyjazdowe.. w koncu rozpoczelismy poszukiwania na wlasna reke, wyszlismy z terytorium Stanow Zjednoczonych (na ktorym juz bylismy!) i pytajac lokalnych w koncu dotarlismy do meksykanskiego biura imigracyjnego, ktore niestety bylo zamkniete.. pierwszy raz bylismy w sytuacji, w ktorej  to my szukamy celnikow! Zrobilo sie juz na tyle pozno, ze postanowilismy przenocowac jednak w Tijuanie i sprobowac szczescia rankiem. Wypytalismy lokalnych o tanie w miare bezpieczne hotele i po 10 min w taksowce wysiedlismy na miejscu. Sporo sie nasluchalismy o tym przygranicznym miescie uciech, wiec raczej zrezygnowalismy z wieczornego spaceru. Zrywalismy sie wczesnym rankiem by zajac miejsce w kolejce, ktora tego dnia byla jeszcze dluzsza..najpierw jednak dostalismy sie jakos do budek meksykanskich celnikow, ktorzy lekko zdziwieni oswiadczyli powaznym tonem, ze dobrze zrobilismy ze tu przyszlismy bo pieczatka wyjazdowa jest bardzo wazna, po czym kazali nam zaplacic po 20 $ (oplata wyjazdowa ktora widniala na naszych kartach turystycznych), inkasujac pieniadze do swoich kieszeni..wychodzac z budki slyszelismy ich donosne smiechy.. nie wiem czy nawet odnotowali ze opuszczamy kraj.. maslanki tym razem na wlasne zyczenie daly sie oskubac z kasy..zegnalismy Meksyk z wielkim niesmakiem.. Piotrek ustawil sie w ogromnej kolejce a ja czekalam z bagazami az do mnie dolaczy.. potem okazalo sie ze dla takich jak my, co to potrzebuja druczkow, przewidziano inna kolejke, ktora oszczedzilaby Piotrkowi sporo stania.. po  godzinie w tej drugiej kolejce w koncu trafilismy do amerykanskiego celnika. Chyba nie czesto maja gosci z Polski bo pan nie bardzo wiedzial jak sie ma za nas zabrac. Kazal wypelnic druczki, po czym zauwazyl nasze wizy, anulowal druczki, po czym wypisal kolejne.. przygladalismy sie temu z niedowierzaniem, raczej spodziewalismy sie pytan w stylu gdzie, po co i za co a tu bez zadnych pytan dostalismy pobyt na pol roku.. jeszcze jedna kolejka, ostatni celnik i juz jestesmy w USA!

w oczekiwaniu na kolejny autobus

strefa przygraniczna

punkt kontrolny

hotel ostrzega: policja w Tijuanie jest skorumpowana, nie wychodz bez paszportu, uwazaj na pieniadze, witamy w Tijuanie!

kolejka do USA

1 komentarz:

  1. Przeraża mnie to ile potrafiliście zrobić dla jednej pieczątki wyjazdowej z Meksyku..nie wiem czy to kwestia waszej ponadprzeciętnej skrupulatności czy chęci aby za wszelką cenę mieć pieczątkę z Meksyku aby czarno na białym chwalić się znajomych...nie potrafię wymyślić waszej motywacji do desperackich poszukiwań pieczątki wyjazdowej..więc może dodacie powody, dlaczego Wam tak na niej zależało...?ja bym nawet nie przyznała się do tego publicznie, wyszłabym na naiwną ofermę na którą w moich oczach wy wyszliscie.

    OdpowiedzUsuń