czwartek, 25 listopada 2010

dziekujemy!

dzis w usa swieto dziekczynienia (biedne indyczki :( )..jeszcze rok temu zasiadalismy do stolu u Madejkow dziekujac za wspanialy nowojorski czas, za wszystkich ludzi i rozmaite doswiadczenia.. dzis pakujemy plecaki z rownie wielka wdziecznoscia.. ze mozemy jechac niczym nieskrepowani przed siebie.. ze mamy wspanialych rodzicow, ktorzy mimo ogromnej troski i leku o nas, kibicuja nam w naszej wyprawie i pomagaja w przygotowaniach, rodzicow ktorym tak wiele zawdzieczamy.. najwiecej.. bo to kim jestesmy.. dziekujemy za wszystkich niesamowitych ludzi, ktorzy wspierali nas w naszych marzeniach, sluzyli pomoca, dzwonili z dobrymi radami i slowami otuchy, pozyczali przewodniki i mapy, inspirowali.. dziekujemy wszystkim, ktorzy szeptaja  o nas Panu Bogu do ucha :) 
.. no i ten dzisiejszy snieg! moj ukochany opad atmosferyczny! :) tak strasznie zalowalam ze ominie mnie zima tego roku, ze jedziemy tam gdzie cieplo i lato, a tu na koniec taka niespodzianka :) specjalnie dla mnie nad Mragowem zawisla chmura ze sniegiem i Ktos go na mnie caly dzien sypal!
mysle sobie ze jestesmy wielkimi maslankowymi szczesciarzami..

wtorek, 23 listopada 2010

odliczanie rozpoczete

witam wszystkich serdecznie :)
jestesmy maslanki i pewnego dnia zamarzylo nam sie przejechac obie Ameryki.. od Ziemi Ognistej po Alaske!
..i to marzenie wlasnie staje sie rzeczywistoscia !

nie bede pisala o przygotowaniach bo ci co nas troche znaja wiedza ze uwielbiamy last minute i przy tej wyprawie nie moglo byc inaczej! niby juz wiadomo z grubsza co i jak (Piotrek swoim zwyczajem poczynil stosowne zakupy i wyczyscil allegro ze wszystkich okazji, ja posprawdzalam co nieco zebysmy chociaz wiedzieli na jaki samolot bedziemy biec) ale mam wrazenie, ze i tak wszystko jak zwykle potoczy sie swoim torem.. w sumie to moze i dobrze.. przynajmniej mamy male usprawiedliwienie naszego niezaplanowania :) no i ten dreszczyk emocji wyprawy w nieznane.. brrrr
co na razie wiadomo to ze w piatek (tak!! w ten piatek!) wieczorem lecimy do Girony pod Barcelona, tam sprobujemy przenocowac na lotnisku jesli bedzie otwarte i nas nie pogonia.. rano dostajemy sie do Barcelony i od poludnia mozemy meldowac sie na promie.. prom nosi dumna nazwe Splendour of the Sea i ma nas dostarczyc do Brazylii w polowie grudnia. Bardzo mi sie podoba ta niesamolotowa opcja przedostania sie przez Atlantyk: tansza, mniej stresujaca (jak dla mnie:), no i w cenie mamy 2 tygodnie wakacji!
.. no i to by bylo na tyle naszych planow ;) reszta to niespodzianka!